Nie mogłam się zdecydować, który tusz do rzęs od Maybelline jest moim ulubionym. Postanowiłam więc pomalować każde oko innym. Z myślą o blogu zrobiłam krótką fotorelację. Zabraknie jednak tutorialu, gdyż malowanie nie jest moją najlepszą stroną. Użyłam dwóch warstw.
Zaczynamy!
Do testu podchodziły powyższe maskary: Colossal Volum' Express 100% BLACK oraz One by one Volum' Express. Są to zdecydowanie moje ulubione tusze. Tylko który jest lepszy?
Lewe oko (patrząc z perspektywy aktualnego obrazu) pomalowane jest maskarą różową, zaś prawe żółtą. Wszystkie niedoskonałości są wynikiem pośpiechu- nie lubię malować rzęs, gdyż jest to dla mnie zbyt pracochłonne. Lekko sklejone włoski czy efekt "pajęczych nóżek" to coś, co nawet lubię, więc nie ukrywam, że rzęski mogą nie być idealne.
Zdjęcia przedstawiają oko po użyciu Colossal VE 100% black. Genialny, wieczorowy efekt. Szczoteczka jest taka, jaką lubię. Włosie, dobrze wyprofilowana, zwykła, a efekt jest magiczny.
Powyższe fotki przedstawiają One by one VE. Nie przepadam za szczoteczką, która jest plastikowa. Bardzo drażni moje oko. Efekt jest naturalny i bardzo ładny. Typowo szkolny.
Maskary nie kruszą się i nie osypują. Są trwałe, więc nie ma mowy o rozmazaniu (do pewnej granicy- wodoodporne nie są). Opakowania mają takie same, lecz w innych kolorach. Pojemność to ok. 10,5 ml. Rzęski są bardzo dobrze rozczesane i pokryte mocną czernią. Jeśli chodzi o szczoteczkę- bardziej odpowiada mi ta od żółtego tuszu. Z resztą chyba sama maskara jest lepsza. Efekt jest mocny, co bardzo lubię. Rzęsy są maksymalnie podkreślone. Wadą jest to, że bardziej brudzi. Różowa nadaje się na co dzień czyli jest zwykła, przeciętna.
Która maskara jest aktualnie moją ulubioną?
I wszystko jasne.
Miłego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz jest dla mnie niesamowicie ważny. Daj znać, co Ci się podobało, a co byś zmianił/a. Dziękuję! :-)