28 kwi 2013

Kilka porad pomocnych w zapuszczaniu i regeneracji paznokci

Oczywiście tylko gdy paznokcie są zdrowe mogą nam urosnąć. Kruche, łamliwe, rozdwajające się paznokcie nie wchodzą w grę.
Więc jak poradzić sobie z tymi problemami? Zregenerować płytkę!


1.  Odżywki do paznokci
 Osobiście polecam Micro Cell Colour Repair, o której pisałam TUTAJ. Bardzo lubię także Eveline 8 w 1, którą można kochać albo nienawidzić. Ja stosuję jako cienką bazę pod lakier (paznokcie maluję raz na kilka dni) i jestem bardzo zadowolona.

2. Suplementy diety- uzupełnianie w niezbędne witaminy
Oczywiście nie są przymusem. Jednak polecam serdecznie Mega Krzem, o którym możecie poczytać klikając w link, który podawałam wyżej. Jak najbardziej ziołowe, naturalne kapsułki. Warto uzupełniać dietę w niezbędne dla prawidłowego wzrostu czynniki. Polecam także wywary np. ze skrzypu polnego.

3. Odpowiednie piłowanie
Tak! To też jest ważne. Najgorsze są pilniki papierowe, te zdecydowanie odradzam. Zatem jakie najlepsze? Oczywiście szklane. Powinno się piłować płytkę krótkimi, lekkimi ruchami w jedną stronę, do czego potrzebna jest nie lada cierpliwość. Ale Wasze pazurki Wam za to podziękują. Właśnie tak zapobiegamy rozdwajaniu i łamaniu się przy końcach paznokci.


4. Oliwa z oliwek oraz olejki
Bardzo dobrym i naturalnym sposobem jest moczenie paznokci w lekko podgrzanej oliwie z oliwek z kilkoma kroplami soku z cytryny (który przy okazji usuwa odbarwienia od lakieru). Ważne jest, aby wcierać oliwę w paznokcie i skórki. Warto poddawać pazurki takiemu zabiegowi rano i wieczorem. 
Do tego zadania doskonale spiszą się oleje z Rossmana, powszechnie stosowane do olejowania włosów. Należy pamiętać o tym, że wcierka musi mieć naturalny skład. Nie może być to np. olej spożywczy.

5. Dobry krem do rąk
Krem to podstawa w pielęgnacji dłoni, ale i paznokci! Odpowiedni krem może wspomóc odbudowę płytki paznokcia. Musi być przede wszystkim nawilżający, może, ale nie musi być regenerujący. Oczywiście znów zwracamy uwagę na skład.
Polecam kremy do rąk Planet Od Nature, Tołpa lub kilkakrotnie tańszego zamiennika z Biedronki, BeBeauty, Green Nature.

6. Zmywacz do paznokci
Warto zwrócić uwagę, jak zmywacz radzi sobie z lakierem (wyjątek-> mocno brokatowe emalie, z nimi prawie żaden zmywacz nie może sobie poradzić ;-). Jeżeli musimy mocno ścierać i przyciskać płytkę... to chyba oczywiste, że nasze pazurki tego nie lubią. Dlatego dobry, ale niezbyt intensywny zmywacz jest istotny.
Kwestia acetonu jest zależna od upodobań. Mnie na przykład nie robią krzywdy. Ba! Tylko zmywacze z acetonem są w stanie poradzić sobie z niektórymi lakierami.

To by było na tyle.
Jakie Wy macie sprawdzone sposoby na wzmocnienie i odbudowę płytki? Koniecznie piszcie!


24 kwi 2013

UWAGA!!!

Dziewczyny! Potrzebuję pomocy. 
Miałam w planach zrobić na dniach rozdanie, ale niestety po zmianie wyglądu bloga (szablonu z btemplaes.com), zniknęła możliwość komentowania. 
Szukałam informacji w FAQ na stronie, wklejałam, modyfikowałam różne kody HTML, ale niestety, nie mogę sobie z tym poradzić.
I tu rodzi się pytanie:

Czy któraś z Was miała kiedyś taki problem?
Jeśli tak, proszę o kontakt stylowakosmetyczka@gmail.com
Będę naprawdę wdzięczna!!!

Z góry dziękuję.

22 kwi 2013

Kilka przepisów na domowe maseczki do włosów cz. 1

Jakiś czas temu postanowiłam spróbować kilku sprawdzonych przepisów na domowe maseczki do włosów. Niektóre z nich okazały się dla moich słabych kosmyków wybawieniem. Przygotowanie oraz efekty są świetne, więc raz na jakiś czas pozwalam sobie na taki zabieg w domu.
Dziś chciałabym podzielić się z Wami kilkoma przepisami.


Tradycyjna odżywcza maseczka do zniszczonych włosów
Proteinowa, dobrze nabłyszcza i wygładza końce.

Składniki:
*1 żółtko,
* 4 łyżki oliwy z oliwek,
* sok z 1/4 cytryny. 

Należy pamiętać o soku z cytryny, inaczej żółtko może pozostawiać nieprzyjemny zapach.

Czas trzymania: 30 minut-1 godzina

Odżywcza maseczka do włosów suchych
Na porost włosów.

Składniki:
* 3 łyżki oliwy z oliwek,
* 1 łyżka oleju słonecznikowego,
* 1 łyżka olejku rycynowego,
* sok z 1/2 (połówki) cytryny
* 1 łyżka płynnego miodu

Czas trzymania: 30 minut-1 godzina



Odżywcza maseczka do włosów suchych
Majonezowa

Składniki:
* 4 łyżki oleju rzepakowego,
* 1 żółtko,
* kilka kropli cytryny,

Całość miksujemy, aż do uzyskania majonezu. Nie zalega się majonezu sklepowego, gdyż wszystkie z nich zawierają ocet, zamiast cytryny. Nawet te bez konserwantów.

Czas trzymania: 1 godzina

Proteinowa maseczka do włosów łamliwych
Jogurtowa, dla włosów, które lubią proteiny mleczne. Wygładza i nawilża.

Składniki:
* 3 łyżki jogurtu naturalnego,
* 1 łyżka żelu lnianego,
* 1 łyżka miodu.

Żel lniany otrzymujemy poprzez ugotowanie w pół szklanki wody ziaren lnu. Gotujemy je na średnim ogniu, mieszając przez pół godziny. Przecedzamy. Studzimy przed użyciem. Można przechowywać do 2 tygodni w lodówce.

Czas trzymania: 1 godzina


Maseczka nadająca połysk do włosów zniszczonych
Bananowa.

Składniki:
* 1 bardzo dojrzały banan,
* 1 łyżeczka jogurtu naturalnego lub mleka pełnotłustego.

Czas trzymania: 20-30 minut

Maseczka odżywczo-wygładzająca
Nadaje jedwabistość i blask włosom.

Składniki:
* 1 łyżeczka octu,
* 1 łyżeczka gliceryny.

Mieszamy, aż otrzymamy gładką masę. Następnie dodajemy:
* ubitą masę jajeczną,
* 2 łyżki olejku rycynowego.

Dokładnie mieszamy, nakładamy na całą długość włosów. Maseczka termoaktywna (zaleca się czepek/folia + ręcznik/stara czapka).

Czas trzymania: 2 godziny


I to by było na tyle, jeśli chodzi o część pierwszą. Jeśli spodobało się Wam, dajcie znać. Poszukam nowych przepisów i wypróbuję i stworzę kolejne części.

Podobają Wam się tego typu notki z poradami? Dajcie znać!



19 kwi 2013

Maribell Perfect, szampon ultra mocny do włosów rozjaśnionych, siwych i blond od Marion

Z natury jestem blondynką, odcień moich włosów niestety jest ciemny, co niezupełnie mi odpowiadało. Aktualnie mam rozjaśniane, niemalże platynowe kosmyki.
Do ich pielęgnacji potrzebuję więc dobrze znanego blondynkom fioletowego szamponu. Przedtem swoje włosy powierzyłam Joannie i nie pożałowałam tego wyboru.
Do zakupu tego produktu zachęciła mnie obietnica producenta, że szampon likwiduje żółty odcień włosów już po pierwszym użyciu.
Czy warto w to wierzyć? Przekonajcie się sami!


Opakowanie jest raczej standardowe, o pojemności 250 ml. Szata graficzna nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia- jest po prostu zwykła. Plusem jest sprawna nakrętka, dzięki której każde otwieranie czy zamykanie nie sprawia żadnego problemu.

Cena waha się w granicach 6-8 zł, czyli normalna dla takich szamponów. Jednak w tym przypadku dużym minusem jest dostępność. Widziałam go tylko w drobnej, osiedlowej drogerii. W sieciówkach nie ma szans na znalezienie tego produktu.
Mam nadzieję, że niebawem się to zmieni, gdyż Marion, nasza polska firma, ma naprawdę ciekawy asortyment.

Kolor oczywiście jest intensywny, ale nie na tyle mocny, by zabarwić włosy na fiolet przy jednorazowym użyciu. Nie brudzi skóry czy wanny.

Przyjrzyjmy się składowi:


Kosmetyk bardzo dobrze się pieni, przez co jest niezwykle wydajny. Mimo stosunkowo niskiej pojemności starcza na długi okres użytkowania. Czas przetrzymania szamponu na głowie to ok. 5 minut. Łatwy do spłukiwania. 

Niestety nie zgadzam się z obietnicą producenta. Produkt nie eliminuje żółtych refleksów po pierwszym użyciu, drugim, a nawet trzecim. Jedynie odbarwia włosy na fioletowo.
Próbowałam wielokrotnie stosować go na różne sposoby i najlepiej sprawdza się używany raz w tygodniu, nie częściej. Nie ma co oczekiwać od niego intensywnego działania.

Dużym atutem jest to, że włosy po użyciu są gładkie i łatwe do rozczesania. Niestety to tyle, a nawet to  nie ratuje go w moich oczach.


Podsumowując, nie oczekiwałam od tego szamponu wiele, a i tak nie sprostał moim oczekiwaniom. Dałam mu wiele szans i za każdą niestety to samo rozczarowanie. Nie należy do najgorszych, ale do dobrych również. Jest po prostu przeciętny. Oceniam go na 2 i na pewno więcej do niego nie wrócę.
Pozostaję wierna Joannie.

Lubicie produkty Marion? Jakie możecie polecić?

15 kwi 2013

Krem i serum do rąk z Biedronki- hit czy kit?

O kremach do rąk z serii Green Nature czytałam bardzo wiele. Wiadomo, że mają świetne składy, a ich dystrybutorem jest Torf Corporation (patrz: Tołpa). 
Cena wynosi 2,99 zł, więc dlaczego by nie wypróbować?



Na spróbowanie wzięłam odżywczy krem do rąk, z którego jestem niesamowicie zadowolona, niedawno wzbogaciłam moją kolekcję o wygładzające serum do rąk.

Krem zamknięty jest w przyjemnej tubce, o pojemności 75 ml. Szata graficzna, przyjemna dla oka, przywodzi na myśl produkty ekologiczne, a zarazem ładnie się prezentuje.
Tubkę stawiamy do góry nogami, dzięki czemu wydobycie kremu jest łatwe.


Konsystencja jest gęsta, jedwabista, typowo kremowa. Kosmetyk dobrze się rozsmarowuje, szybko wchłania i pozostawia lekką, niezwykle przyjemną warstewkę. Nie jest to tłusty film.

Zapach w każdym kremie znacznie się różni, lecz w obu przypadkach jest równie przyjemny. Delikatny, nienachalny, świeży. Według mnie tak właśnie powinien pachnieć krem do rąk- ma umilać pielęgnację dłoni.

Kosmetyk jest bardzo wydajny. Przy regularnym, naprawdę maniakalnym stosowaniu, wystarczył mi na ponad miesiąc kremowania.

A teraz przyjrzyjmy się zachwalanym składom:


Jak dla mnie naprawdę rewelacja. Jestem zadowolona z zawartych w kremach składników/ substancji.

Dzięki temu skóra dłoni zaraz po użyciu staje się gładka, miękka i jedwabista. Regularne stosowanie zapewnia spektakularne efekty, wiem z autopsji.

Gdy miałam wysuszone, zniszczone dłonie, nic tak doskonale nie zregenerowało mojej skóry jak owy krem. Skóra stała się wygładzona i odżywiona. Zdecydowanie polecam dla suchych, zniszczonych, a przy tym wrażliwych rąk. Skóra jest także doskonale chroniona przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych. Doskonale sprawdził się na mrozy, gdy nie nosiłam rękawiczek.
Ponadto nie zawiera alergenów i sztucznych barwników.

Teraz, gdy moje dłonie są już w naprawdę niezłej kondycji, przyszedł czas na serum, które poprawia elastyczność i gładkość skóry. Producent obiecuje także opóźnienie procesu starzenia się. Muszę przyznać, że kosmetyk doskonale nawilża i koi podrażnienia. Ponadto naskórek jest dobrze chroniony i odżywiony.
Regularne stosowanie powoduje, że dłonie samoistnie (bez używania kosmetyków) stają się gładkie i miękkie.

Parę słów od producenta:


Z mojej recenzji wywnioskowałyście już chyba, że w moim mniemaniu otrzymują etykietkę HIT. Uwielbiam powyższy krem oraz serum i mam zamiar naprzemiennie do nich wracać. Sprawdziły się u mnie rewelacyjnie.
Mam nadzieję, że te dziewczyny, które nie próbowały jeszcze tych produktów zaintrygowałam i kosmetyki znajdą się na Waszej wishliście, bo za tą cenę- grzech nie spróbować?

Lubicie kremy do rąk Biedronki? A może macie innych biedronkowych ulubieńców?
Podzielcie się ze mną!

10 kwi 2013

Kallos Vanilla, nabłyszczająca maska do włosów suchych i matowych

Maski firmy Kallos należą do moich ulubionych i lubię często do nich wracać. Mają dużą pojemność, są niezwykle wydajne i mają wspaniały wpływ na moje włosy.
Maska Kallos Vanilla była na mojej wishliście od długiego czasu, przez pozytywne opinie blogerek. Postanowiłam ją wypróbować i... nie zawiodłam się.


Oczywiście maska zamknięta jest w ogromnym słoju (1000 ml), szata graficzna widoczna na zdjęciu. Wizualnie prezentuje się ciekawie.
Cena (drogeria Hebe) wynosi ok. 10 zł, więc jest to groszowa sprawa.
Wydajność jest przeogromna, używam jej od kilku miesięcy 2-3 razy w tygodniu i nadal mam ponad połowę opakowania. Nie ukrywam, że nie oszczędzam jej za bardzo.

Konsystencja jest gęsta, do złudzenia przypomina budyń. Nie spływa z włosów, a jest to bardzo wygodne. Zapach jest intrygujący, choć dla niektórych może być zbyt ciężki, duszący. Dla mnie jest to piękna woń wanilii, którą czuję jeszcze kilka godzin po umyciu włosów.


Kosmetyk świetnie radzi sobie z suchymi, zniszczonymi i łatwo plączącymi się włosami. Potrafi je doskonale ujarzmić i zdyscyplinować. Nie puszą się i nie elektryzują.
Włosy po zastosowaniu są gładkie, śliskie, jedwabiste i lśniące naturalnym blaskiem. Wyglądają na zdrowsze i gęstsze.
Oczywiście produkt sprawia, że kosmyki są fantastycznie odżywione i sprawiają wrażenie lepiej nawilżonych.
Nie przyspieszyła przetłuszczania włosów, nie obciąża, nie powoduje łupieżu.


Podsumowując, w tej kategorii cenowej jest absolutnym hitem. Rzecz jasna, nie radzi sobie z regeneracją i całkowitym odżywieniem włosów suchych, ale wpływa na to, że problem ten staje się mniej widoczny. No, ale, kto by oczekiwał rewelacyjnych rezultatów od maski za niecałe 10 zł?
Generalnie uważam, że maska jest godna polecenia. U mnie spisała się bardzo dobrze, być może dlatego, że nie oczekiwałam od niej wiele. Moim upragnionym efektem był brak problemów z rozczesywaniem, odżywienie i lekkie  nabłyszczenie.
Suma summarum, tę odżywkę oceniam na mocną 4. Spisała się całkiem nieźle, ale nie wiem, czy do niej wrócę.

Lubicie kosmetyki Kallosa? Jeśli tak, jakie?

3 kwi 2013

Ulubieńcy marca

Wpisy tego typu spodobały mi się na tyle, że postanowiłam podkraść pomysł i napisać pierwszy post z serii "Ulubieńcy...". Idea jest dla mnie o wiele wygodniejsza, niż Projekt Denko, gdyż nie muszę kolekcjonować pustych opakowań zbieranych przez cały miesiąc (często nawet dłużej). Mogę napisać o produktach, których używam do tej pory, ale zachwyciły mnie już chwilę wcześniej.
Chociaż, nie ukrywam, że wpis z wykończonymi opakowaniami także pojawi się już niedługo.

Makijaż


1. AA Make Up, krem BB O tym kremie mogłyście przeczytać TUTAJ, jednak dopiero niedawno zaczęłam używać go naprawdę regularnie. Musiałam zrezygnować z podkładów, a ten BB okazał się idealnym zamiennikiem. Pięknie zakrył wszelkie skazy na mojej twarzy, nie zapychał, rozświetlił... Mogłabym tak zachwalać go godzinami, ale wszystko możecie przeczytać w powyższej recenzji. 
Mam zamiar wypróbować jeszcze kilka drogeryjnych BB, ale chętnie do niego wrócę.

2. Lovely, korektor Magic Pen Już dawno powinnam kupić jakikolwiek korektor do twarzy, a zwlekałam z tym naprawdę długo. Ten zachwycił mnie swoją niską ceną i wygodnym sposobem aplikacji (pędzelek). Ponadto ma idealną konsystencję, pięknie dopasowuje się do naturalnego odcienia skóry, maskuje drobne niedoskonałości i zaczerwienienia. Utrzymuje się na skórze cały dzień. Stosowany miejscowo nie zapycha porów. Nie wiem, jak sprawdza się na większych partiach twarzy.


3. Lilliputz, wiśniowa pomadka do ust Produkt generalnie przeznaczony jest dla małych dziewczynek, ale idealnie sprawdził się w moim przypadku. Sztyft kosztuje ok. 3 zł w Rossmannie. Nadaje piękny, lekko perłowy kolor, przecudownie pachnie i faktycznie pielęgnuje usta. Śmiało mogę powiedzieć, że to najlepsza pomadka ochronna, z jaką miałam do czynienia. Jest po prostu rewelacyjna.


4. Becca, puder sypki Dostałam go jakiś czas temu od koleżanki, jednak wcześniej nie używałam z prostej przyczyny- pudry sypkie mnie po prostu przerażały. Nie miałam bladego pojęcia, jak się z nimi posługiwać. Jak się okazało nie taki diabeł straszny(...), a efekt jest dla mnie po prostu genialny. Lekko, ale trwale matowi, utrzymuje się cały dzień na twarzy i przedłuża trwałość makijażu. Nadaje skórze piękny wygląd bez zapychania, uczulania, podrażniania. Jak dla mnie rewelacja.

5. Paese, rozświetlający róż do policzków Parę słów o nim możecie przeczytać TUTAJ.  Lubię za piękny, świeży wygląd na twarzy. Rozświetla i lekko modeluje kości policzkowe. Idealnie stapia się z odcieniem skóry, dobrze współgra z podkładem i/lub pudrem. Duży plus za ładny wygląd, cudowny kolor i łatwą aplikację.

Pielęgnacja twarzy 


6. BeBeauty, Green Nature, odżywczy krem do rąk Mój hit prosto z Biedronki za 2,99 zł. Dobrze się rozsmarowuje, szybko wchłania i pozostawia lekką, przyjemną warstewkę na dłoniach. Zapach jest delikatny, bardzo ładny. Bardzo pomógł mi w regeneracji moich suchych rąk, zniwelował suchość i szorstkość. Ponadto jest bardzo wydajny. Jak dla mnie po prostu ideał z z przyjemnością będę do niego wracać. Mam jeszcze w zanadrzu wypróbowanie wygładzającego serum do rąk z tej samej serii.

7. Tołpa, regenerujący krem korygujący na noc O tym kremie pisałam ostatnio TUTAJ. Jest po prostu genialny. Pomaga w redukcji trądziku, nadmiernego wydzielania sebum, regeneruje, wygładza, łagodzi podrażnienia. Jest hypoalergiczny, nie uczulił i nie zapchał mojej skłonnej cery. Jak dla mnie absolutny must have i mam zamiar już zawsze rozpieszczać nim moją cerę. Bardzo się polubiliśmy.

Oczyszczanie twarzy


8.  L'Oreal Pure Zone, 30s Chrono-Clear, żel dogłębnie oczyszczający + szczoteczka CleanPod Ten kosmetyk kupiłam całkowicie przez przypadek, zachęcona promocyjną ceną i zaufaniem do marki. Po kilku tygodniach mogę stwierdzić, że naprawdę idealnie oczyszcza z wszelkich zanieczyszczeń. Zapobiega powstawaniu zaskórników i eliminuje wągry. Trzeba jednak trochę uważać, gdyż może wysuszać, ale ja mam na to receptę. Wieczorem, gdy potrzebuję dokładnego oczyszczenia stosuję tego żelu, a rano sięgam po nawilżający specyfik. Szczoteczka pozwala na dokładniejsze umycie twarzy, sprawia, że żel doskonale się pieni. Z pewnością będę z niej korzystać nawet, gdy produkt już się skończy. Praktyczne i pożyteczne.

9. BeBeauty, płyn micelarny Rzadko sięgam po nowe płyny micelarne, gdyż mam już swojego ulubieńca, ale ten jest równie genialny. Idealnie oczyszcza skórę twarzy z makijażu, doskonale radzi sobie nawet z tuszem do rzęs. Nie podrażnia cery, a nawet wrażliwych oczu, nie uczula. Ma przyjemny zapach i jest bardzo wydajny. Naprawdę perfekcja w każdym calu za jedyne 4,99 zł.

Pielęgnacja włosów



10. Kallos, Silk, maska do włosów suchych i martwych z jedwabiem Maseczkom Kallosa jestem wierna od bardzo dawna ze względu na działanie, pojemność (1 litr) oraz cenę (ok. 10 zł). Nie wyobrażam sobie tego, że nie wypróbowałabym tej nowości. Włosy po użyciu są gładkie i jedwabiste, dobrze odżywione. Zauważyłam nawilżenie i wzmocnienie. Końce są zdyscyplinowane, układają się o wiele lepiej, nie puszą się, nie elektryzują, rozczesują się o wiele łatwiej. Ponadto kosmyki nie są obciążone. Maska nie powoduje szybszego przetłuszczania się skóry głowy. Kremowa konsystencja zapobiega spływaniu z włosów, a kosmetyk staje się bardziej wydajny. Jak dla mnie naprawdę świetna maska. Już zaopatrzyłam się w jej siostrę- Keratin (maski Kallosa uzależniają)!

Podsumowując, zeszły miesiąc sprzyjał poznawaniu nowych, rewelacyjnych kosmetyków. Wielu z nich będę wierna na zawsze, do innych będę wracać nieco rzadziej, ale tylko ze względu na wypróbowanie innych produktów z tej kategorii.
Tymczasem zabieram się na testowanie nowych produktów, by za miesiąc o tej porze móc stworzyć kolejny post tego typu!

1 kwi 2013

Mooya, bioorganiczny zabieg, witaminy młodości

Jak pewnie większość z Was częściej sięgam po zwykłe, saszetkowe maseczki. Są tanie i bardzo dobre. Pierwszy raz miałam styczność z profesjonalnym zabiegiem na twarz, który można wykonać w domowym zaciszu.
Do wypróbowania otrzymałam witaminy młodości- ogórek.


Opakowanie jest spore i bardzo praktyczne, zamykane na magnesik. Po zużyciu możemy wykorzystać w celu przechowywania drobnych skarbów. W środku znajdziemy dużą saszetkę, która schowana jest w równie praktyczny woreczek. Posłużył mi do przechowywania kabli.

Maska przypomina intensywnie nawilżoną mokrą chusteczkę, przypominającą kształt twarzy. Mimo, iż wydaje się lekka i delikatna, w rzeczywistości wcale nie tak łatwo ją rozerwać. Zabieg idealnie dopasowuje się do twarzy i szyi.


Przy stosowaniu korzystałam z powyższej instrukcji. Aplikacja jest prosta, wnet banalna. Nie sprawia żadnego problemu. Mokra maska daje przyjemne uczucie orzeźwienia i ukojenia. Bardzo relaksuje. Dodatkowo zabieg umila piękny, rześki zapach ogórka.
Czas trzymania wynosił 45 minut.

Skóra po zdjęciu jest idealnie oczyszczona i odświeżona. Koloryt jest wyrównany, wszelkie przebarwienia czy zaczerwienienia stają się niewidoczna. Cera promienieje, jest lekko rozjaśniona. Nigdy wcześniej nie widziałam mojej cery w tak cudownym stanie.

Kolejnym etapem zabiegu jest wklepanie serum, które konsystencją przypomina zwykłą, niezasychającą maseczkę. Ma kremową konsystencję, wchłania się bardzo opornie. Idealnie uzupełnia się z maską.


Podsumowując, zabieg jest stworzony dla mieszanych i tłustych cer. Pozostawia przyjemnie oczyszczoną i odświeżoną cerę bez niedoskonałości (wyrównany koloryt). Cera jest promienna, świeża i piękna. Idealnie nadaje się dla młodych osób. Zabieg oceniam na mocną, nienaciąganą 5 i z przyjemnością wrócę do niej w przyszłości.


Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt. Fakt ten nie ma żadnego wpływu na moją ocenę.


Jakie stosujecie maseczki? Miałyście kiedyś do czynienia z Beauty Face?

Labels

Powered by Blogger. Blogger Template by Intikali.org. Supported by Iskael and BlogSpot Design.