28 lip 2013

Zapowiedź testowania kosmetyków Tołpa: Rosacal, Provivo 35+, Nova, Sebio

W tym tygodniu otrzymałam kolejną paczkę do testowania kosmetyków Tołpa, z różnych serii:
* Rosacal: żel micelarny do twarzy i oczu, 2 kremy- na dzień i na noc, koncentrat. Wybrałam ze względu na moją wrażliwą cerę, z zaczerwienieniami. 
* Provivo 35+ (dla mamy): krem na dzień, krem pod oczy oraz serum.
* Nova: odnawiające mleczko regenerujące. Idealny dla mojej skóry. Więcej niedługo.
* Sebio, maska-peeling 4w1 to saszetka, której nie dostałam w ostatniej paczce.


No to zapraszam na krótką fotorelację ;-)




Kosmetyki do testów zostały otrzymane za pośrednictwem serwisu bangla.pl i Klubu Kejt



O czym chciałybyście przeczytać w pierwszej kolejności?

16 lip 2013

Uroki naszego polskiego morza- fotorelacja

Od morza dzieli mnie ledwie 40 km, jednak nieczęsto tam jeżdżę. Główną przyczyną są niestety warunki pogodowe: deszcze, wiatry, zachmurzenia. Jednak dziś postanowiłam wybrać się na wycieczkę rodzinną i oczywiście zabrać ze sobą aparat.


Pierwsze zdjęcia zrobiłam parę dni wcześniej, gdy wybrałam się ze znajomymi nad morze wieczorem. Mieliśmy okazję podziwiać przepiękny zachód słońca, który nie sposób opisać ani sfotografować.


Uwielbiam takie widoki. Dodatkowo obserwowanie fal potrafi zrelaksować i ukoić nerwy.


Brzeźno.


A tu zdjęcia z Sopockiej plaży z dzisiaj.






Spędzacie tegoroczne wakacje nad naszym polskim morzem czy jednak wolicie bardziej egzotyczne miejsca :) ?

Donegal Beauty Shine, 7133 -> real foto


Jakiś czas temu otrzymałam przesyłkę od Donegal, w której otrzymałam m.in. 3 lakiery z serii Beauty Shine. Dwa już zaprezentowałam Wam na blogu. Nadszedł czas na ostatni- piękną, soczystą zieleń. Pierwszy raz miałam styczność z danym odcieniem na pazurkach.

Muszę przyznać, że prezentuje się bardzo ciekawie. Jest to żywy, intensywny kolor, idealny na lato. Świetna alternatywa dla róży i czerwieni, których używam na co dzień.

Przy okazji muszę się pochwalić, że dość drastycznie skróciłam paznokcie. Są teraz mega króciutkie. Jednak nie umiem funkcjonować bez pazurków i wracam do dawnej długości.


Lakier różni się od poprzednich, pozwolę sobie wymienić wszystkie cechy:

+wąski pędzelek, ułatwiający aplikację,
+piękny, intensywny kolor,
+szybko schnie,
+trwałość ok. 4-5 dni bez odprysków,
+piękny połysk pazurków,

-wymaga nałożenia co najmniej 3 cienkich warstw,
-delikatnie odbarwił paznokcie na żółto :(

Mimo, iż lubię serię Beauty Shine, niestety ten lakier ma wady, których nie mogę znieść. Przyznaję mu jedynie 2+. Zaznaczam, że nie stosowałam żadnych baz, odżywek ani utwardzaczy, więc opinia w pełni odzwierciedla zachowanie lakieru bez wspomagaczy.

Lubicie lakiery Donegal?

4 lip 2013

Maseczki Efektima- hit czy kit?

Do przetestowania otrzymałam 5 saszetek, które postanowiłam opisać Wam w jednej notce, by zobrazować dokładnie ich działanie. 
Nie mam zamiaru niepotrzebnie rozpisywać się o detalach- każda maseczka zawiera 7 ml, jest wydajna i wystarcza na 2-3 aplikacje.
Chcecie więcej? Zapraszam!


* Hydro Repair, maska doskonale nawilżająca (Efektima)

Zdecydowanie mój faworyt! Pokochałam od pierwszego... powąchania! Uwielbiam takie soczyste, świeże wonie. Wyczuwam dominujące mango z nutą ananasa. Bardzo umila zabieg.
Maseczkę po upływie 20 minut należy wklepać, a nadmiar usunąć chusteczką lub wacikiem.
Produkt bardzo dobrze nawilżył, zregenerował i złagodził podrażnienia. Buzia wyglądała pięknie, zdrowo i promiennie. Oczywiście bardzo wygładziła i zmiękczyła skórę. Bardzo dobrze wyrównuje koloryt.
Maseczka nie ściągnęła, nie wysuszyła ani nie podrażniła skóry. Nie zauważyłam reakcji alergicznych ani zatkanych porów. Doskonale tolerowana przez wrażliwą, mieszaną, trądzikową cerę. Bardzo polubiłam i będę wracać.
Ocena: 5

* Claryfing Mask, maseczka oczyszczająca (Efektima)

Po 15-20 minutach maseczka zasycha tworząc skorupę, którą łatwo i szybko można usunąć za pomocą wody. Nie wymaga intensywnego tarcia.
Buzia po zabiegu stała się gładka i miała lekko wyrównany koloryt. Nie zauważyłam jednak ani dogłębnego oczyszczenia ani zmniejszenia widoczności porów. O regulacji sebum nie wspominam, bo to wiadomo- po umyciu twarzy pozbywamy się go i twarz jest czysta i świeża. 
Skóra stała się ściągnięta i lekko przesuszona, użycie kremu to niestety konieczność. Przyczyną jest alkohol w składzie. 
Maseczka niewiele pomogła, a zaszkodziła i skomplikowała życie.
Ocena: 2

* Age Protect, maska błotna przeciwzmarszczkowa (Efektima)

Tym razem testerką była moja mama, która była całkiem zadowolona z działania produktu.
Konsystencja jest gęsta, typowo błotna. W związku z tym możemy wyobrazić sobie woń, prawda?
Po 20 minutach maseczka została zmyta. Proces ten szedł bardzo opornie, ale w reszcie udało się. 
Przede wszystkim doskonale nawilża cerę, jest to naprawdę widoczne. Cera była odpowiednio wygładzona i elastyczna, wyglądała świeżo i promiennie. Niestety ani odmłodzenia ani efektu przeciwzmarszczkowego nie było, ale czego się spodziewać po jednej saszetce?
Na szczęście nie miała negatywnego wpływu na cerę. Zero reakcji alergicznych, podrażnień czy jakichkolwiek komplikacji.
Ocena: 4

* Peel-Off Renew, maska błyskawiczna (Efektima)

Przyszedł czas na maseczkę, z którą niestety trochę się użerałam. Odradzam osobom niecierpliwym.
Po 20 minutach należy zdjąć maskę, ale w tym przypadku to chyba za dużo powiedziane. Odrywa się po kawałeczku, kurczowo trzymając się włosków na twarzy i w okolicach. W związku z tym jest to proces żmudny i momentami bolesny.
Efekty po również mnie zachwyciły. Największą zaletą jest mocne wyrównanie kolorytu- bardzo rozjaśnia i rozpromienia buzię, bardzo na plus. Uczucie gładkości utrzymało się jakiś czas. Oczyszczenie i odświeżenie przeciętne. Może być, ale nie zachwyca.
Przede wszystkim nie ściąga i nie wysusza skóry. Brak reakcji alergicznych czy podrażnień. Całkowicie bezpieczna.
Ocena: 3

* Age Defense 3D, maska skutecznie odmładzająca (Efektima)

Testerką znów była moja mama, a nawet oboje rodziców.
Po upływie 20 minutach od aplikacji maseczkę należy wklepać, a pozostałości usunąć wacikiem lub chusteczką. Można także zmyć, ale szczerze odradzam.
Maseczka dobrze nawilża i wygładza. Oczywiście jak w przypadku poprzedniczki ani spłycenia zmarszczek ani odmłodzenia nie należy się spodziewać. Jednak buzia wygląda na czystą, promienną, zadbaną.



Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.



A Wy którą z nich polubiłyście najbardziej?
A może moja opinia zachęciła Was do wypróbowania któreś? 
Piszcie koniecznie!

Ulubieńcy czerwca

W tym miesiącu używałam raczej kosmetyków, które stały się moimi ulubieńcami w poprzednich miesiącach. Jednak w czerwcu znalazły się również kosmetyki, które odkryłam stosunkowo niedawno i bardzo się z nimi polubiłam.
Zapraszam do lektury!


W przeszłości już jej używałam, jednak Maybelline Colossal Volum' Express 100% Black zdecydowanie zasługuje na to, by do niej powrócić. Uwielbiam za maksymalne wydłużenie, pogrubienie i ekstremalną czerń. Rzęsy wyglądają naprawdę świetnie, są maksymalnie podkreślone.
Dodatkowo utrzymuje się cały dzień, nie kruszy się i nie osypuje. Mimo, iż szczoteczka maskary jest bardzo mokra (+!) to nigdy nie otrzymałam nieestetycznie posklejanych rzęs.


Krem ochronny Bambino to kosmetyk, który doskonale pamiętam z dzieciństwa. Bardzo dobrze chroni przed czynnikami zewnętrznymi, doskonale nawilża i łagodzi podrażnienia. Dodatkowo zawartość tlenku cynku pozytywnie wpłynęła na moją trądzikową cerę. Krem zniwelował drobne krostki i zapobiegł powstawaniu zmian skórnych.
Jak dla mnie kosmetyk doskonały, który staram się stosować w granicach rozsądku. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez niego, na stałe zagościł w mojej kosmetyczce.


Odkąd porzuciłam szczotkę z plastikowymi włoskami, moje włosy są mi wdzięczne. Szczotka z włosia nie wyrywa ich, jest o wiele delikatniejsza, a przy tym lepiej rozczesuje splątane kosmyki. Po użyciu są miękkie, wręcz puszyste, jedwabiste w dotyku i piękne. 
Naprawdę moje zniszczone włosy są pokochały i nie mam zamiaru zamienić jej na żadną inną. No, chyba, że skuszę się kiedyś na Tangle Teezer ;-). Jednak po użyciu zawsze używam jedwabiu na końce, gdyż włosy są dla mnie aż nadto puszyste- wręcz puchowe.


O tym kosmetyku pisałam w notce parę dni temu, jednak Eveline Slim Extreme 4D złote serum wyszczuplająco modelujące zasługuje na to, by wspomnieć o nim w ulubieńcach.
Przez cały czerwiec używałam bardzo namiętnie i jestem zadowolona z efektów. Pomaga w procesie odchudzania oraz redukcji cellulitu. Ponadto jest bardzo wydajne, a także pozostawia na ciele subtelny brokat, idealny na tę porę roku.
Uwielbiam i z pewnością jeszcze kiedyś wrócę.


Kocham szampony z tej serii, a Garnier Fructis Grapefruit Tonic należy do moich ulubionych, zaraz po Fruity Passion. Zapach jest lekki i bardzo soczysty, mój luby potwierdza, że utrzymuje się na włosach przez cały dzień. Bardzo dobrze się pieni, wręcz doskonale, przez co wystarcza na bardzo długo.
Po spłukaniu szamponu, włosy są miękkie i lśniące, pierwszy raz użycie odżywki nie było konieczne. Kosmyki są lekkie przez cały dzień, świeże, błyszczące i wyglądają na zadbane. Przyjazny skład był przy żmudnym procesie regeneracji włosów.

W tym miesiącu to na tyle. Mam już swoje sprawdzone kosmetyki, a te dołączyły do tej listy. Teraz jedyne, czego poszukuję to dobry, kryjący, długotrwały podkład.
Możecie mi jakiś polecić ;-) ?

Efektima Push Up-Cure oraz Cellu-Cure

Parę miesięcy temu dostałam do przetestowania dwa balsamy o zupełnie różnym działaniu. Dziś chciałabym o nich opowiedzieć. Co konkretnie miałam okazję wypróbować?
* Push Up-Cure intensywne serum modelujące biust
* Cellu-Cure kuracja antycellulitowa.
Oba kosmetyki są dziełem Efektimy. Było to moje pierwsze spotkanie z marką.


Push Up-Cure

Serum do biustu spisało się bardzo dobrze, miałam już wcześniej styczność z podobnym kosmetykiem i miałam możliwość porównania.
Przy regularnym stosowaniu zauważyłam widoczną poprawę. Biust stał się jędrniejszy, napięty i bardziej elastyczny, naprawdę zmiana była wyczuwalna. Zdecydowanie skóra jest lepiej nawilżona oraz zadbana. Piersi stały się pełniejsze i lekko uniesione. Jak dla mnie rewelacja! Jednak nie zauważyłam efektu modelowania czy powiększenia piersi. Mimo to uważam, że jest to niezbędny gadżet w utrzymaniu dobrej kondycji biustu.

Konsystencja jest lekka, przypomina standardowe mleczko do ciała, przez co jest wydajne. Dobrze się rozsmarowuje, wchłania przyzwoicie, pozostawiając uczucie miękkości. Nie jest to jednak tłusty film.
Zapach jest subtelny, umila stosowanie kosmetyku.


Cellu-Cure

Generalnie nie mam wielkiego problemu z cellulitem, jednak wolę walczyć z nim od początku niż męczyć się w zaawansowanym stadium.
Producent zaleca kurację w okolicach miesiąca przy smarowaniu 2 razy dziennie. Mimo oszczędnego stosowania serum wystarczyło mi na 2,5 tygodnia. W tych okolicznościach niestety nie mogę zbyt wiele powiedzieć o efektach. Oczywiście nie stosowałam samego serum. Od dawna regularnie ćwiczę i pilnuję diety.
Podczas kuracji zauważyłam poprawę jędrności skóry, która stała się również gładka w dotyku. Niestety to tyle. Przejechałam się, bo takie efekty może zapewnić mi praktycznie każdy balsam.

Ogromnym (jedynym?) plusem kuracji jest błyskawiczne wchłanianie i lekka konsystencja kosmetyku. Bardzo polubiłam również ten cytrusowy zapach.



Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.



Podsumowując, mimo, iż oba kosmetyki mają tą samą pojemność (150 ml) to serum do biustu nadal nie chce się skończyć, a kurację antycellulitową zużyłam w mgnieniu oka.
Push Up-Cure oceniam na 4+, natomiast CelluCure na 2.

A Wam przypadły do gustu te kosmetyki? Dajcie znać!


Labels

Powered by Blogger. Blogger Template by Intikali.org. Supported by Iskael and BlogSpot Design.