Postanowiłam wziąć się za drugą część. Musiałam to podzielić, gdyż zdjęcia poniższych produktów zostały złośliwie usunięte. Te są jednak bardziej wyraziste, estetyczne i lepiej naświetlone. Eksperymentuję ze światłem i póki co wychodzi mi to nie najgorzej.
Wstawię fotkę produktu i krótko, a treściwie opiszę, jak w poprzedniej notce.
Maseczkę kupiłam w Gemini za 23 zł. Z tego, co wiem łatwo je dostać w każdej aptece, często za niższą cenę. Pojemność to 500 ml. Jest wydajna, wystarcza niewielka ilość, by pokryć całą długość włosów średniej długości. Bardzo gęsta. Kolor jest dziwny, ziemisty. Za to zapach obłędny. Od razu można poznać, że jest to maska mleczna. Zamknięcie jest szczelne, ale łatwo otworzyć słoiczek. Do kartonika dołączony jest czepek i ulotka informacyjna w formie książeczki.
Nie zawiera parabenów, SLSów oraz SLESów, co zachęciło mnie do kupna. Stosuję bez obaw również na nasadę i w czepku siedzę ok. 20-30 min. Włosy są odżywione i błyszczące. Zauważyłam póki co subtelne działanie regeneracyjne. Kosmyki łatwo się rozczesują, a po wyschnięciu dobrze układają. Myślę, że warto spróbować, zwłaszcza, że jest wiele innych opcji z serii Biovax, np. do włosów blond, ciemnych czy przetłuszczających się.
Produkt kupiłam w sklepie fryzjerskim za 25 zł. Podejrzewam, że jest trudno dostępny. W sieci nie mogłam nic znaleźć na jej temat. Pojemność to 1000 ml, więc jest spora. Średnio wydajna, choć lubię używać jej sporą ilość. Konsystencja gęsta, kolor biały, a zapach bardzo ładny. Masło shea jest wyczuwalne.
Nie zauważyłam zdolności restrukturyzujących. Faktycznie włosy są miękkie w dotyku, sypkie i dobrze się rozczesują. Stosowałam ją raz lub dwa razy w tygodniu po 20-30 minut raczej w formie odżywki, którą dłużej się przetrzymuje, nie miałam czasu i ochoty na grzebień. Piękna woń szybko się ulatniała, przez co można wywnioskować, że produkt nie spełnia zadania, bo nie wnika wgłąb włosa. Nadaje trochę blasku, ale za dwukrotnie niższą cenę można dostać lepszą maskę.
Odżywkę kupiłam za 9,99 zł, o czym pisałam w którymś z poniższych postów. Pojemność to 600 ml. Dużym ułatwieniem jest pompka; jedno kliknięcie i mam wystarczającą ilość produktu na całą długość włosów, omijając nasadę. Mimo, że jest na mojej półce stosunkowo od niedawna jest to najlepsza odżywka jaką kiedykolwiek miałam. Zapach przyjemny.
Włosy po użyciu wyglądają na zdrowe, odżywione, sypkie i piękne. Rozczesują się idealnie i dobrze układają. Działa zgodnie z zastosowaniem, faktycznie idealna do zniszczonych włosów. Przede wszystkim chroni końce przed łamaniem i rozdwajaniem. Kosmyki nabrały blasku, są gładkie, miękkie i jedwabiste. Mój ideał.
Nalepka trochę mi się zdrapała, niewidoczne słowa to: gładkie, lśniące i optymalnego.
Cena za 15ml wynosi 7,99 zł. Nie jest to mało jak za jedwab, ale warto. Pompka ułatwia aplikację, zapach jest piękny, lekko kwiatowy.
Najlepszy jedwab, jaki kiedykolwiek miałam.
Włosy lśnią zdrowym blaskiem, nie mam uczucia sianowatych włosów. Nie obciąża i nie przyspiesza przetłuszczania. Krótko i na temat- spełnia swoje zadanie.
Póki co to koniec mojej kolekcji.
Jutro przegląd poczty z Syoss'ami na czele ;-)
Miłego dnia!
PS Jeśli chcesz zostaw komentarz, będzie mi bardzo miło.
Fajnie u Ciebie, będę zaglądać kochana:) a co do odzywek to miałam z biowaxa i byłam zadowolona:)
OdpowiedzUsuńobserwuje;*
o, dzięki :* miło mi :)
Usuń