Testowanie balsamów, serum oraz peelingu z Malinowego Klubu przysporzyło mi wiele radości. Uwielbiam markę Eveline, a dzięki Malinie miałam możliwość poznania wielu nowych, naprawdę ciekawych produktów.
Nadszedł dziś czas pierwszej recenzji- koniecznie muszę się z Wami podzielić moimi wrażeniami. Na pierwszy ogień idzie kosmetyk z linii Slim Extreme 4D- złoty peeling-masaż drenujący.
Produkt stosowałam 2-3 razy w tygodniu, by wzmocnić działanie siostrzanego serum.
Kosmetyk stosowałam przede wszystkim na dolną partię brzucha, talię oraz tyłek.
Opakowanie to elastyczna tubka, która umożliwia zużycie produktu do samego końca. Pojemność to 250 ml. Nakrętka jest szczelna, a zarazem dobrze się otwiera.
Konsystencja jest dość rzadka, ale nie na tyle, by peeling spływał. Drobinki są małe i na szczęście nie rozpuszczają się pod wpływem wody. Dzięki temu masaż można wykonywać w zależności od potrzeb. Już niewielka ilość wystarczy do nacierania, dzięki temu produkt jest ogromnie wydajny. Wygląda, jakby zawierał drobinki cukru. Producent zaleca masaż 1-3 razy w tygodniu i przyznam szczerze, że tyle powinno w zupełności wystarczyć. Czas przeznaczony na masowanie powinien wynosić ok. 3-5 minut, mnie zdarzało się robić to o wiele krócej, a efekt wcale nie był osłabiony.
Skóra po zabiegu jest miękka i aksamitna. Daje wrażenie bardzo dobrze oczyszczonej, sprawnie ściera martwy naskórek. Wyczuwalnie przyspiesza oraz poprawia krążenie krwi.
Już po kilkakrotnym zastosowaniu zauważyłam maksymalne wygładzenie i ujędrnienie ciała. Likwiduje szorstkość i łuszczenie skóry, producent zapewnia także o ukojeniu oraz łagodzeniu podrażnień. Ja na szczęście nie mam takiego problemu.
Po relaksującym masażu zawsze nakładam serum (które z resztą stosuję 2x dziennie). Dopiero po zastosowaniu wyczuwam, jaki wpływ na kurację antycellulitową ma zastosowanie obydwu specyfików. Peeling sprawia, że serum działa o wiele intensywniej niż zawsze. Na początku zauważalne jest to po uczuciu chłodu i mrowienia, które staje się mocniejsze. Czuć, że działanie serum jest wzmocnione.
Przy dłuższym stosowaniu widać efekty. Skóra reaguje o wiele szybciej.
Moja kuracja składała się z diety, ćwiczeń oraz wspomagaczy, którymi były właśnie peeling i serum. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie odchudzania bez tych specyfików.
Podsumowując, peeling przede wszystkim intensyfikuje działanie serum, sprawia, że skóra jest gotowa na dalsze zabiegi, być może nie tylko wyszczuplające. Mam zamiar sprawdzić także czy działanie balsamów nawilżających będzie intensywniejsze.
Ciało po zastosowaniu jest jędrne, napięte, maksymalnie wygładzone i jedwabiste.
Jak dla mnie jest to świetne uzupełnienie kuracji i śmiało oceniam na 5. Jak dla mnie bez wad.
Próbowałyście już tego kosmetyku?
Ten peeling kusi :)
OdpowiedzUsuńjakos nie jestem przekonana do takich peelingów, ale zachecilas mnie swoja recenzją :)
OdpowiedzUsuńTeż mam przyjemność testowania :) Dla mnie te produkty są miłym zaskoczeniem jeśli chodzi o efekty :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno... Zastanów się, najpierw piszesz, że nigdy nie miałaś problemu z celullitem.. A następnie piszesz, że zmagasz się ze swoim odwiecznym problemem.. eh...
OdpowiedzUsuń